Doomsday Preparation – Part 1. Przygotowania do Sądnego Dnia – Część 1.

biblia

My after-the-defense-recovery finally came to an end and I don’t feel disgusted anymore when looking at my preparation materials nor my thesis. My mother actually kept them in her car – so where I left them when she picked me up after my defense – for the last two months and she would only sometimes, shyly, ask me from time to time: Are you ready for me to take the notes back home? (as if they were living, breathing creatures, not just some pieces of paper lined with my pathologically neat notes). But I just wasn’t ready. Not because the defense itself didn’t go well (it was okay, almost great, actually), but because I’ve spent five years of my life on it and it was all just too fresh, too raw for me to deal with.

Time heals everything though, as they say, and I’m finally able to not only go through them with pride, but also take some pictures to share with you guys. I know that a lot of you will be defending your own thesis pretty soon and I figured that you could maybe find it as useful in the process of your own preparation. When revising for my defense, I came up with an entire system that actually worked really well. And the most important part is that now, almost two months after the Doomsday, I still remember as much as I did when entering the Defense Room (they really do call it that; creepy, I know).

I’m not sure what’s the system in your school, but during the defense at my University you get two questions. One is related to your thesis, and another one comes from a “bank” of 50 general questions from different fields of Psychology (so basically anything from neuropsychobiology to social psychology and psychopathology). Depending on a board, they sometimes require a very detailed answer, and sometimes are happy with just a brief, quick one – you never know though so I’d say it’s best to prepare really well. Especially that hey, they’re not asking you about quantum physics, but things you really should know when graduating.

I started preparing approximately two months before the date of my defense. If I could, I would give myself three months, but I simply had no time and, to be honest, I don’t think you will have it either. A month and a half should do as well but be realistic. If you want to be seriously ready, you have to put some effort in it. So get off Netflix. Get off Facebook. Get off Tinder (ok, you can swipe for like 5 minutes a day but not more than that, ok?) and… Get. Shit. Done.

biu.

MY GENERAL GOLDEN RULES, TIPS AND TRICKS: 

1.Knowing your method. I assume that these last couple of years you’ve had enough time to figure out what’s your own studying style. Great, now stick to it. You have your biggest battle ahead of you and it’s not the right time to experiment with new strategies (despite what your brother/mother/best friend or that hot girl you always bump into in the library says). You’re a visual learner? Great! Surround yourself with graphs and colorful tables. You learn better while listening to stuff? Nice, maybe it’s a good idea to record your notes and then listen to them on the way to the library? Opportunities are endless, but you see my point.

2. Three notebooks and counting. I kept a big notebook for my handwritten notes + a Google Doc file with digital notes that I later printed out and added some handwritten additions to + some loose sheets of paper + flashcards for revising difficult terms and things I couldn’t memorize. Dividing my material allowed me not to fall into the routine-trap. Also, re-writting my notes a couple of times (so filling a virtual document, then a notebook and then coming up with flashcards) literally made me study without even fully acknowledging it!

3.Color coding. Organizing your notes is almost as important as actually taking them (lol). The easier you can find something in your notebooks, the faster you learn and the less stresful it all becomes. I’ll actually write a separate post on that, but let me now just say: once you learn the system, is as easy as pie. And gives you a great excuse to splurge in your local stationery shop.

4. Making it pretty. I know what it’s like to feel DISGUST towards your own study material, believe me. What always helps me, though, is just putting some effort into making my notes look pretty. I mean, you’re gonna make them anyway, right? Then why not to turn it into a little masterpiece (or a primary-school textbook) full of colors and patterns? Even if you won’t become another Marie Curie, you will, at least, have something to proudly show to the next generations.

5. Studying everywhere. You should have seen my apartment (let me apologize to my sister/flatmate and my parents, who would find my notes literally everywhere during these two hard months – an I mean everywhere) before my defense. There was literally no spot you wouldn’t find a theory or a definition in. Again, it’s a brilliant way to study unconsciously. And it actually leaves you a little less tired!

6. Studying in the daylight, revising in the dark. Yes, it may depend on your personal preference, but a general rule is that one should rather memorize new material during the day (preferably in the morning!), and revise it in the evening, or even right before going to bed. According to science (I love you, science!), revising before bed is that effective as the protein trakcs in your brain consolidate when you sleep. So you better prepare yourself a nice, protein-packed midnight snack and study, sleep and repeat!

7. Shifting shit. I mentioned it before, but it deserves its’ own point: Routine will kill you. And even if you will survive, your brain cells won’t. I know that people differ, but personally, I’m a great advocate of mixing up and shifting your study areas and materials. So it was sociology, then neurobiology. Then statistics and psychoanalysis. Endless repetition of the exact same thing doesn’t work well for your productivity, and changing things a little bit makes studying a little bit exciting – if not even pleasant!

Let me know if you have any questions and if you’d like me to write a separate piece on color coding and other things!

1

Moja po-obronna-rekonwalescencja nareszcie dobiegła końca. Nie czuję już wstrętu na widok mojej magisterki albo materiałów do nauki, które zresztą moja mama trzymała w samochodzie – czyli tam, gdzie zostawiłam je w chwili, w której odebrała mnie z uczelni po obronie – przez ostatnie dwa miesiące. Od czasu do czasu tylko pozwalała sobie na nieśmiałe pytanie: Czy jesteś już gotowa żeby twoje notatki wróciły do domu? (zupełnie jakby były żywymi, oddychającymi stworzeniami, nie zaś tylko paroma kartkami papieru poznaczonymi szlaczkami mojego chorobliwie starannego pisma), ale ja nie byłam gotowa. I to nie dlatego, że obrona poszła źle (bo poszła dobrze, prawie fantastycznie), ale ponieważ stały się one definicją ostatnich pięciu lat mojego życia i wszystko to było zbyt żywe, zbyt świeże, bym mogła sobie tak po prostu na nie popatrywać.

Czas jednak leczy, jak to mówią mądrzy ludzie, więc nareszcie mogę nie tylko przeglądać moje przed-obronne zapiski z dumą, ale i zrobić im zdjęcia, żeby podzielić się nimi z Wami. Wiem bowiem, że wielu z Was będzie się wkrótce bronić i pomyślałam, że może coś z tego Wam się przyda. Podczas powtórek do własnej obrony, wypracowałam system, który okazał się być całkiem skuteczny. Najlepszą jego recenzją niech będzie fakt, że dziś – po prawie dwóch miesiącach od Sądnego Dnia – pamiętam z “wykutych” rzeczy mniej więcej tyle samo, ile pamiętałam wchodząc do Pokoju Obron (naprawdę tak się to nazywa; trochę straszne, wiem).

Nie jestem pewna, jaki system przyjęto na Waszej uczelni, ale na moim uniwersytecie podczas obrony dostaje się dwa pytania. Jedno dotyczy stricte Waszej pracy magisterskiej, drugie zaś pochodzi z puli 50 ogólnych pytań z najróżniejszych pod-dziedzin psychologii (a więc na psychoneurobiologii poczynając, a na psychopatologii i psychologii społecznej kończąc). W zależności od komisji, czasem oczekuje się od Was bardzo szczegółowej odpowiedzi, czasem zaś szanowne grono egzaminatorów zadowala się odpowiedzią krótszą i ogólniejszą. Tak czy inaczej, polecałabym jednak przygotować się całkiem przyzwoicie – nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. A tak poza tym to hej, nikt nie będzie Was pytał o fizykę kwantową, a jedynie o rzeczy, które naprawdę powinniście wiedzieć kończąc studia.

Naukę zaczęłam mniej więcej na dwa miesiące przed datą obrony. Jeślibym mogła, poświęciłabym na nią raczej trzy miesiące, ale zwyczajnie nie miałam więcej czasu i, tak szczerze mówiąc, wątpię, że i Wy będziecie go mieli. Półtora miesiąca też zresztą powinno wystarczyć, ale polecam bycie realistami: jeśli chcecie przygotować się do egzaminu w miarę porządnie, nie macie innego wyboru niż włożyć w przygotowania trochę wysiłku. Nadeszła więc pora, by wylogować się z Netfliksa. I z Facebook’a. I z Tindera (no dobra, możecie sobie pomachać tym palcem w lewo i prawo przez pięć minut dziennie, ale nie więcej, ok?). Przyszła. Pora. Brać. Się. Do. Roboty.

ZŁOTE ZASADY, TRIKI I PORADY: 

1.Poznaj swoją metodę. Zakładam, że przez te ostatnie kilka lat miałeś/miałaś dość czasu, by dowiedzieć się, jaka metoda nauki jest dla Ciebie najskuteczniejszą. Tak? To teraz się jej trzymaj. Masz przed sobą najważniejszą z bitew (hihi, hi), a więc to nie pora na eksperymenty, niezależnie od tego, co sugeruje Ci brat/mama/najlepszy przyjaciel, albo ta śliczna dziewczyna, na którą regularnie wpadasz w bibliotece. Jesteś wzrokowcem? Super! Pora otoczyć się wykresami i obrazkami. Wolisz uczyć się przez słuchanie nagranego materiału? Może mógłbyś/mogłabyś nagrywać swoje notatki! Możliwości jest multum!

2. Trzy notatniki. I więcej. Przed obroną używałam jednego dużego kołonotatnika na notatki spisywane ręcznie + dokumentu Google, który potem wydrukowałam, zbindowałam i uzupełniłam dopiskami + notatek na luźnych kartkach + fiszek ze szczególnie trudnym materiałem i pojęciami, których nie mogłam zapamiętać. Podzielenie materiału na kawałki pozwoliło mi nie wpaść w rutynę, a dodatkowo kilkukrotne przepisywanie notatek w różnych formach dosłownie zmusiło mnie do mimowolnej nauki “przy okazji”.

3. Kodowanie kolorystyczne. Porządkowanie i organizacja notatek są niemalże tak istotne, jak samo ich robienie (lol). Im lepiej podzielone, tym łatwiej jest potem znaleźć potrzebny materiał. A im łatwiej znajduje się potrzebny materiał, tym mniej stresu wiąże się z nauką. Chyba będę musiała sklecić na ten temat osobnego posta, ale na razie powiem jedno: kiedy już się załapie odpowiedni system, używanie kolorów do organizacji notatek jest jak bułka z masłem. I stanowi świetną wymówkę do zakupowego szaleństwa w sklepie papierniczym.

4. Upiększanie. Świetnie wiem, jak to jest BRZYDZIĆ SIĘ własnego materiału do nauki, uwierzta mi, Panie i Panowie. Na całe szczęście doskonałym antidotum jest włożenie odrobiny wysiłku w uczynienie notatek śliczniutkimi jak obrazek. No bo… Przecież i tak będziecie to wszystko spisywać, nie? Dlaczego więc nie zabawić się w artystę (lub też przedszkolaka, jak wolicie) i poorać te wszystkie strony szlaczkami, kolorkami i wymieszanymi czcionkami? Ja osobiście szczycę się warstwą wizualną moich notatek. Czasem bardziej niż treścią. No ale dobra – przynajmniej będzie co pokazywać potomnym.

5. W pociągu, na drągu. Czyli nauka wszędzie. Powinniście widzieć moje mieszkanie (w tym miejscu chciałabym przeprosić moją siostrę/współlokatorkę oraz moich rodziców, którzy podczas tych trudnych dwóch miesięcy przygotowań znajdowali moje notatki dosłownie wszędzie; tak, także w łazience). Nie było takiego miejsca, z którego nie wyskakiwałaby na mnie jakaś teoria albo definicja. I bardzo dobrze – bo to znowu sprzyja tzw. mimowolnej nauce. Nawet o tym nie myślisz, a zapamiętujesz!

6. Ucz się za dnia, powtarzaj po zmroku. Teoretycznie oczywiście zależy to w pełni od Twoich osobistych preferencji, ale ogólna zasada jest taka, że najlepiej jest uczyć się nowego materiału za dnia (a szczególnie rano), zaś powtarzać go wieczorem, czy wręcz przed samym położeniem się do łóżka. Nauka (kocham Cię, nauko!) dowodzi, że powtórki przed snem są tak skuteczne dlatego, że tzw. szlaki białkowe w naszym mózgu konsolidują się (tzn. tworzą i utrwalają) właśnie wtedy, gdy śpimy. A więc lepiej przygotuj sobie podkurek (wiecie, co to jest podkurek?) pełen białka iii do dzieła!

7. Mieszaj i miksuj. Wspominałam o tym wcześniej, ale jest to kwestia tak ważna, że chyba zasługuje na osobny akapit: Rutyna Cię zabije. A nawet jeśli nie, to zabije Twoje szare komórki. Wiem, że każdy może mieć do tego trochę inne podejście, ale osobiście jestem wielką zwolenniczką nauki naprzemiennej. Raz biologia mózgu, raz psychologia społeczna. Raz statystyka, raz psychoanaliza. Wielogodzinne wałkowanie tego samego materiału jakoś nigdy mi nie sprzyjało, a regularne zmienianie rytmu czyni naukę jeśli nie przyjemną, to choć odrobinę bardziej ekscytującą.

Dajcie znać, jeśli macie jakieś pytanka albo przemyślenia i czy chcielibyście osobnego posta na przykład o kodach kolorystycznych!

1 copy

 

Defense Mechanism: Staying Alive, Healthy and Sane. Mechanizm Obronny: Jak zachować życie, zdrowie i zmysły?

Easy Dishes ToMake For Your50th BirthdayDinner Party (2).png

Hey there! You know what?

I passed all of my exams and it means only one thing: three more weeks and I’ll be defending my master’s thesis! It also means that I’m in the middle of an exhausting preparation period and oh boy, I’m learning a lot: not only from my textbooks, but also from my own experience!

I thought it would be cool if I share some of these lessons – so say hi to my new series: The Defense Mechanism, where I’ll be sharing my defense-related wisdom : )  Today I’m going to be talking about staying sane and relatively healthy when preparing for the Judgment Day. So…

Overwork. Surprised? Well, sorry, but I will not tell you not to overwork, because we both know that you will. It’s obvious – you are preparing for the final battle and if there’s ever the right time to get yourself to the extreme point of intellectual exhaustion, it’s now. The trick here though is to do it in a smart way. You are going to use a lot energy, but use it on things that work for you and will get you further in that process. Are you a note-taker? Then spend hours taking notes. Do you study best at night? So don’t push yourself to go through your books at noon! Reflect on what works for you best and do as much as you can.

Be an egoist and focus on yourself. An unpopular opinion, huh? Whatever! We – the smart kids, the hard workers, the achievers – usually feel responsible for our friends, partners and families. But aren’t we just pumping our egos when believing that everyone else needs our help? Your boyfriend knows how to do the laundry and your mom has friends she can talk to (and if she doesn’t, she’s a grown up and it’s her responsibility!). Now I’m not talking about real crisis situations, but they are RARE. What I’m trying to say, is that it’s really the time you take care of yourself first. And I promise, you’re doing everyone a huge favor – at least nobody is going to have to pick up your cold corpse from the hospital when you decide to throw yourself from a library’s window.

Keep track of your thoughts. Ever heard of cognitive distortions? You know, the double standards that we hold, negativity bias, emotional reasoning and all the shoulds, coulds and haves? It’s important to educate yourself on how your own stressed mind is tricking you into following destructive cognitive patterns. Stay tuned, cause you will find more on that in my Mental Mondays series!

Keep a healthy routine. I feel like this is so, so important. From time to time we’re all tempted to push ourselves a little bit more, pull an all-nighter and prove ourselves that we can do it. But hey, if you don’t rest, your body will eventually crash down. Regular, balanced work is way more efficient than those spikes of activity that will only leave you twice as exhausted. So go for 8 hours a day instead of working for 24 hours and then dying for 48 more.

Don’t go for any big changes. Stress and frustration often leads us to feeling this strong, urgent need for dramatic changes. Re-designing your apartment. Cutting of all of your hair and dying whatever remains blue and red. Breaking up, getting engaged. Starting a blog (sounds familiar? I’m learning from my own mistakes!). Suppress that need. Stick to your usual, boring, balanced rhythm. And if you still feel like changing your entire life after your defense, then nobody (including me) will stop you!

Cut down the negative self-talk. Get your shit together, you lazy fuck. How can you not know it, you retard? Keep going, you weak bitch. I know it’s drastic, but… Doesn’t it sound kinda familiar?  Ok, then STOP. Just stop. Would you ever say that to a friend? To your dad? To your beloved dog or cat or a goldfish? I hope not. So why the hell are you saying that to yourself? It’s true we need to motivate ourselves, but instead of being the mean, grumpy coach, become your own hot cheerleader. Who’s the champion? You’re the champion! You’re a fucking beast! Go, go, go! You can and you will do it! 

Get social. But not too social. Despite all individual differences, we all are social animals and even though it’s probably more crucial for extraverts than for introverts, we all need to hang out with other human beings from time to time. So find 30 minutes to go for a walk with a friend, have dinner with your family or chat to a fellow stressed student (about something that is not related to studying). At the same time listen to yourself if you feel like you need more me time. They will all survive a day or two without your presence!

Take care of your body. You probably will lose some weight, some hair and your nails will get all brittle and disgusting anyway. But if you don’t take proper care of your organism, this period of increased stress can bring you way more serious consequences. So remember to eat, sleep and excercise. If you’re taking any meds – take them regularly. And if something still doesn’t feel right, go get yourself checked by a doctor.

Acccept help. I know it’s a hard one. Probably the hardest for some. If you’ve come this far, you’ve probably been in multiple situations in which you could count only on yourself. It’s your success. Your achievement. And it’s cool to think you’re the only one to take all the credit. But accepting help (or asking for it!) doesn’t mean you’re weak. It’s actually means the exact opposite: being able to admit that you just need a hug, a talk or an ugly cry in your sister’s arms, is a sign of self-awareness and pure strenght.

Okay-kay, that would be it for now. Any other ideas or tips? Any thoughts? Go ahead and share! ❤

Later!

N.E.

And remember to BE KIND, because everyone is fighting some kind of a battle!

biu

Hej! Wiecie co?

Zdałam wszystkie egzaminy, a to oznacza tylko jedno: za trzy tygodnie podchodzę do obrony pracy magisterskiej! Co jest równoznaczne z faktem, że znajduję się w połowie wykańczającego maratonu przygotowawczego i, jejku jejku, ileż ja się uczę! Nie tylko z książek, ale i… przez własne doświadczenie.

Pomyślałam sobie zatem, że fajnie by było gdybym podzieliła się odrobionymi lekcjami. A zatem szykujcie się na nową serię: Mechanizm Obronny, w której to postaram się zawrzeć moją mądrość związaną z obroną ; ) Dzisiaj chcę pogadać o tym, jak zachować życie, zdrowie i zmysły podczas przygotowań do Dnia Sądu. A więc…

Przepracowuj się. Zaskoczony? No to sorry, ale nie powiem Ci, że masz się nie przepracowywać, bo obydwoje wiemy, że będziesz. To oczywiste – w końcu przygotowujesz się do walki ostatecznej i jeśli kiedykolwiek jest dobry moment, by wyżyłować się do spodu, to właśnie nastał. Sztuczka polega jednak na tym, żeby robić to w mądry sposób. Skoro i tak wykorzystasz mnóstwo energii, to przynajmniej zużyj ją na rzeczy, które działają dla Ciebie i które popchną Cię o krok dalej w całym tym wykańczającym procesie. Najlepiej czujesz się robiąc notatki? To spędzaj na tym całe godziny! Lepiej uczysz się nocą? Więc nie zmuszaj się do czytania podręczników w południe! Zastanów się, co najlepiej działa w Twoim własnym przypadku i pracuj w ten sposób najwięcej, jak się tylko da.

Bądź egoistą i skup się na sobie. Mało popularna opinia, co? Wszystko mi jedno! My – ci mądrzy, ci ciężko pracujący, ci z wielkimi osiągnięciami – często czujemy się nieprzytomnie odpowiedzialni za naszych bliskich. Ale czy wiara, że wszyscy potrzebują naszej pomocy nie jest tylko przejawem pompowania sobie ego? Twój facet wie jak zrobić pranie, a Twoja mama ma przyjaciół, z którymi może porozmawiać (a jeśli nie ma, to sorry, ale jest dorosłym człowiekiem i to już jej odpowiedzialność). I nie mam na myśli prawdziwych sytuacji kryzysowych, ale wiadomo, że te zdarzają się niezwykle rzadko. Chodzi o to, że dbając o siebie wyświadczasz innym raczej sporą przysługę. Pomyśl, że nikt nie będzie przynajmniej musiał odbierać Twoich zimnych zwłok ze szpitala, gdy zdecydujesz się na skok z bibliotecznego okna.

Obserwuj swoje myśli. Słyszałeś/aś kiedyś o zniekształceniach poznawczych? No wiesz, podwójnych standardach, negatywnej tendencyjności myślenia, emocjonalnym wnioskowaniu i wszystkich tych powinienem, mógłbym, muszę? Ważne, żebyś nauczyła się rozpoznawać sposoby, na które Twój własny, zestresowany umysł próbuje narzucać Ci destrukcyjne wzorce myślenia. Uwaga, więcej na ten temat znajdziesz w moich Psychicznych Poniedziałkach!

Zadbaj o zdrowy rytm życia. To jest, moim zdaniem, nieprzytomnie ważna zasada. Od czasu do czasu wszystkich nas kusi żeby popchnąć siebie samych o krok dalej, zarwać noc i udowodnić sobie samym, że kto, jak nie my. Ale hej, prędzej czy później organizm popędzany w ten sposób nie wytrzyma i zwyczajnie się załamie. Zrównoważona, regularna praca jest o wiele bardziej skuteczna niż nagłe skoki aktywności, które tylko zostawią Cię podwójnie wykończonym. Więc polecam raczej zapieprzać codziennie przez 8 godzin, niż zajechać się przez 24, a potem umierać przez kolejne 48.

Nie decyduj się na żadne wielkie zmiany. Stres i frustracja często sprawiają, że nagle zaczynamy czuć tę nagłą, silną potrzebę dramatycznych zmian. Przemeblowanie całego mieszkania. Obcięcie włosów i pofarbowanie tego, co zostanie, na czerwono i niebiesko. Zerwanie z kimś albo nagłe zaręczyny. Założenie bloga (brzmi znajomo? Uczę się na własnych błędach!). Powstrzymaj tę potrzebę. I lepiej trzymaj się starego, nudnego trybu życia. A jeśli po obronie nadal będziesz czuł, że musisz zmienić całe życie, nikt (łącznie ze mną) nie będzie Cię powstrzymywał.

Skończ z negatywnym auto-dialogiem. Weź się w garść, ty pieprzony leniu. Jak możesz tego nie wiedzieć, głupia debilko? Zachrzaniaj dalej, durny słabeuszu! Drastyczne, wiem, ale… Nie brzmi to trochę znajomo? Ok, więc przestań. Po prostu PRZESTAŃ. Czy wyraziłbyś się w podobny sposób w stosunku do swojego przyjaciela? Do taty? Do ukochanego pieska, kotka, złotej rybki? Mam nadzieję, że nie! Więc dlaczego miałbyś zwracać się w taki sposób do samego siebie? Jasne, że musimy czasem zmotywować samych siebie, ale zamiast być zrzędliwym, wrednym trenerem, lepiej stań się własną cheerleaderką. Kto jest mistrzem? Ty jesteś, kurde, mistrzem! Jesteś bestią! Dajesz, dajesz, dajesz! Uda Ci się! 

Wyjdź do ludzi. Ale nie za bardzo. Pomimo licznych różnic indywidualnych, wszyscy jesteśmy zwierzętami stadnymi i nawet, jeśli to odnosi się pewnie bardziej do ekstrawertyków, niż introwertyków, wszyscy musimy się czasem spotkać z drugim człowiekiem. Więc znajdź – mimo wszystko! – te 30 minut na spacer ze znajomym, obiad z rodziną albo rozmowę z innym studentem w rozterce (o czymś, co nie jest związane ze studiowaniem). A jednocześnie słuchaj siebie jeśli czujesz, że potrzebujesz raczej chwili samotności. Spokojnie, świat przeżyje dzień czy dwa bez Twojej obecności!

Zadbaj o swoje ciało. Pewnie i tak stracisz parę kilko, trochę włosów, a Twoje paznokcie staną się kruche i obrzydliwe. Ale jeśli nie zadbasz o swój organizm, ten okres wzmożonego stresu może przynieść Ci o wiele poważniejsze konsekwencje. Więc pamiętaj, żeby jeść, spać (jak Tamagotchi…) i ćwiczyć. Jeśli bierzesz jakieś leki – rób to regularnie. I jeżeli coś nadal jest nie w porządku, po prostu idź do lekarza!

Zaakceptuj pomoc. Dobra, wiem, że to trudny kawałek. Dla wielu chyba najtrudniejszy. W końcu dotarłeś tak daleko i pewnie niejednokrotnie mogłeś liczyć tylko na siebie. To Twój sukces. Twoje osiągnięcie. I fajnie jest myśleć, że to tylko Twoja zasługa – niczyja więcej! Ale zaakceptowanie pomocy (albo poproszenie o nią!) nie jest równoznaczne ze słabością. A wręcz przeciwnie – przyznanie, że potrzebujesz by Cię ktoś przytulił, wysłuchał, albo zniósł Twój histeryczny płacz, jest oznaką samoświadomości i czystej siły.

Okay-kay, to by było na tyle! Jakieś inne pomysły? Porady? Przemyślenia? Czekam! ❤

Na razie!

N.E.

I pamiętajcie, żeby być UPRZEJMYMI. W końcu każdy toczy jakąś walkę.